Do tej tragedii doszło 30 października 2012 roku w Napierville na przedmieściach Chicago. Plackowska opiekowała się swoim 7-letnim synem Justinem i córką swej koleżanki Marty Dworakowskiej - 5-letnią Olivią. Przebywała z dziećmi w mieszkaniu Dworakowskiej w Naperville. Nagle z zimną krwią zaszlachtowała dzieci nożem, zadając każdemu z nich ponad 150 ciosów.
Po prawie pięciu latach sprawa trafiła na wokandę. Podczas procesu znany psychiatra sądowy, doktor Philip Resnick zatrudniony przez adwokatów Plackowskiej zeznał, że kobieta była w stanie silnej psychozy. Lekarz twierdził, że zabicie dzieci nakazał jej szatan, "szary cień". Na kilka tygodni przed zbrodnią Plackowskiej zmarł w Polsce jej ojciec, z którym była bardzo związana. Kilku świadków mówiło, że od jego śmierci zachowywała się dziwnie i nieraz mówiła o szatanie. Tezę o chorobie psychicznej naszej rodaczki potwierdził też psychiatra więzienny dr James Corcoran. Zeznał, że widział jak oskarżona na klęczkach całowała zlew w celi, a innego dnia wkładała na siebie wyimaginowaną odzież.
Kompletnie innego zdania był psychiatra sądowy dr Alexander Obolsky - świadek prokuratury. W jego opinii Plackowska zabiła dzieci, ponieważ popchnęły ją do tego rodzinne niesnaski oraz ogromna frustracja wynikająca m.in. z częstych nieobecności męża-kierowcy. Według Obolskiego Plackowska ma osobowość narcystyczną i problem alkoholowy.
Podczas wtorkowej rozprawy obrońcy i prokurator przez trzy godziny próbowali przekonać sąd do swoich racji w mowach końcowych. Sędzia Robert Miller wydał werdykt - winna. Data ogłoszenia wymiaru kary nie została wyznaczona. Polce zgodnie ze stanowym prawem grozi dożywocie.