Kolejny bunt w Rosji jest kwestią czasu? Wołodymyr Zełenski uważa, że widzi symptomu zbliżającej się rewolucji w państwie Putina
Bunt w Rosji na poważną skalę do niedawna wydawał się czymś zupełnie nieprawdopodobnym. Ogromne poparcie dla Władimira Putina w społeczeństwie i lata propagandy wydawały się gwarancją nietykalności dla dyktatora. Jednak pod koniec czerwca okazało się, że walka o władzę w kraju jest już otwarta. Szef Grupy Wagnera, od dawna skonfliktowany z oskarżanymi przez siebie o nieudolność dowódcami rosyjskimi, nakazał swoim ludziom marsz na Moskwę. Zatrzymał się około 200 km od stolicy po pospiesznych negocjacjach z Putinem za pośrednictwem Alaksandra Łukaszenki. Zgodził się wycofać zbuntowane oddziały w zamian za bezkarność. Ale czy to koniec? Zdecydowanie nie, Putin nie może spać spokojnie - uważa Wołodymyr Zełenski. Jak wskazał ukraiński prezydent podczas wywiadu dla stacji ABC, ostatnie wydarzenia pokazały, jak bardzo osłabiona została władza Putina w Federacji Rosyjskiej.
"Putin nie ma sił wojskowych wewnątrz Rosji, a jego cywilna ludność nie jest chroniona"
"Są sygnały, że może dojść do kolejnego buntu wewnątrz Rosji, rewolucji. Co więcej, jest wielu ludzi, którzy mogliby go poprzeć" - powiedział Zełenski, kiedy zapytano go o bunt Jewgienija Prigożyna. "Putin nie ma sił wojskowych wewnątrz Rosji, a jego cywilna ludność nie jest chroniona" - argumentował ukraiński przywódca. Wypowiedział się także na temat ewentualnego członkostwa Ukrainy w NATO - temat ten może być poruszony podczas szczytu w Wilnie już jutro, 11 lipca. "Jeśli nie będzie konsensusu w sprawie technicznego zaproszenia Ukrainy do Sojuszu, to tylko kwestia politycznej woli, by znaleźć odpowiednie sformułowania i takie zaproszenie wystosować. To byłby ważny sygnał. NATO oznajmiłoby, że nie boi się Rosji" - powiedział ukraiński prezydent.