Władimir Putin mówi wprost o wojnie na Ukrainie! Rosyjski dyktator przestał owijać w bawełnę
Od początku wojny na Ukrainie Władimir Putin dawał do zrozumienia, że nie zniesie jakiegokolwiek sprzeciwu. Nie tylko ze strony innych państw, które straszył "najgorszymi konsekwencjami w historii", ale także ze strony własnych obywateli. Wszelka krytyka poczynań prezydenta była oczywiście już wcześniej, delikatnie mówiąc, niemile widziana, ale po wkroczeniu rosyjskich wojsk na Ukrainę w dniu 24 lutego prawo szybko zaostrzono jeszcze bardziej. Zakazano między innymi nazywania wojny wojną. Zgodnie z rosyjskich prawem należy nazywać konflikt na Ukrainie "operacją specjalną". Teraz jednak Władimirowi Putinowi wymsknęło się coś bardzo zaskakującego podczas uroczystego przemówienia! Rosyjski dyktator posunął się tak daleko, że jak teraz kpi opozycja, złamał własne prawo i prokurator powinien wnioskować o wsadzenie prezydenta za kratki, tak jak setki szarych obywateli. Przez chwilę nieuwagi Putin powiedział, co tak naprawdę myśli o wojnie na Ukrainie.
"Naszym celem jest zakończenie tej wojny. Zdumiewające słowa Władimira Putina
"Naszym celem nie jest kręcenie kołem zamachowym konfliktu zbrojnego, ale wręcz przeciwnie, zakończenie tej wojny. Dążymy do tego i będziemy do tego dążyć" - powiedział niespodziewanie Putin stojąc na mównicy. Co to wszystko ma znaczyć? Wygląda na to, że Putin kpi nawet z własnego prawa. W marcu prezydent Rosji podpisał ustawę, zgodnie z którą za "nieprawdziwe" wypowiedzi o "operacji specjalnej" można trafić do więzienia nawet na 15 lat. Chodzi między innymi o "dyskredytację sił zbrojnych", a także o "rozpowszechnianie fałszywych informacji" i popieranie sankcji nakładanych na Rosję. 1 grudnia weszły w życie poprawki rosyjskiej ustawy o agentach zagranicznych, które zdaniem komentatorów mają służyć do tłumienia w zarodku wszelkich przejawów społecznego niezadowolenia. Dotychczas "ustawa o agentach zagranicznych w Rosji" określała jako takich agentów osoby, które otrzymywały z zagranicy jakieś pieniądze. Teraz definicja ta została w niejasny sposób rozszerzona o wszelkie osoby, które znajdują się pod "wpływem lub presją" jakichś podmiotów zagranicznych. Władze będą mogły podawać do publicznej wiadomości dane i adresy domowe takich ludzi. Opozycja z Michaiłem Chodorkowskim na czele podkreśla gafę Putina i pyta, co na to prokuratura w Rosji.