„Super Expressowi” udało dotrzeć się do bliskiego znajomego pary, który opowiedział nam, jak wyglądały wzajemne relacje między małżonkami. Zdaniem proszącego o zachowanie anonimowości pana Kazimierza (imię zmienione), pani Liliana była całkowicie zdominowana przez młodszego o 14 lat mężczyznę.
- Znałem Lilianę jeszcze przed poznaniem Marcina i była to właścicielka dwóch dobrze prosperujących biznesów – powiedział nam pan Kazimierz. - I na pewno żadnych lewych interesów wtedy nie robiła. Kiedy poznała Marcina, który zupełnie zawrócił jej w głowie i od tego czasu była ona całkowicie pod jego wpływem. Obawiam się, że teraz będzie starał się również zrzucić na nią jak najwięcej winy. Co będzie tym łatwiejsze, że biznesy zarejestrowane są przecież na Lilianę.
Te rewelacje potwierdził również nasz kolejny rozmówca, pan Andrzej, który często dowiedział aptekę na Greenpoincie.
- To była spokojna kobieta, która zakochała się w nieodpowiednim facecie – powiedział nam znajomy dilerów. - On sprowadził ją na złą drogę, choć na pewno jest współodpowiedzialna, bo przecież musiała wiedzieć o tym co się tam dzieje.
Nasi rozmówcy z powątpiewaniem odnieśli się do przypuszczeń, że za „aferą Chopina” stoją jakieś większe, zorganizowane struktury. Żaden z nich nie zauważył nic podejrzanego podczas wizyty w aptece poza tym, że w ciągu ostatnich lat znacznie zmniejszyła się liczba klientów odwiedzających ten biznes.
- Nie sądzę, aby byli oni częścią jakieś większej grupy przestępczej – powiedział nam pan Kazimierz.
- Moim zdaniem to autorski pomysł samej pary. W nowojorskich aptekach powszechne są różne małe szwindle, ale żeby mogło dojść do czegoś takiego, to mi się nie mieści w głowie.
- Ruch tam rzeczywiście był niewielki, ale wszystkie polonijne biznesy przeżywają spadek liczby klientów więc jakoś mnie to nie dziwiło – powiedział nam pan Andrzej. - Raz czy dwa w lekach, które odbierałem, brakowało kilku tabletek, ale traktowałem to jako zwyczajną pomyłkę. Nie przypuszczałem, że dzieją się tam takie rzeczy.
Właściciele apteki Chopin zostali aresztowani w minioną środę. Lilianie Jakacki grozi w sumie 85 lat więzienia, a jej mężowi 60. Ich biznesy są teraz zamknięte, a małżeństwo siedzi w areszcie, który mogą opuścić dopiero po wpłaceniu kaucji w wysokości miliona dolarów za osobę. Z sieci zniknęła również strona internetowa apteki.
Właścicielka Chopina była „pod wpływem” męża? „Super Express” rozmawiał z jej bliskim znajomym
Cały Greenpoint żyje „aferą Chopina”, jak powszechnie nazywa się aresztowanie pod zarzutem nielegalnego handlu lekami małżeństwa Polaków Liliany i Marcin Jakackich, właścicieli znanej apteki Chopin na Ridgewood i Greenpoincie. Właścicieli apteki znało wiele osób w polskiej dzielnicy, zwłaszcza panią Lilianę, która swój biznes prowadziła od wielu lat. Znacznie dłużej od męża, którego poznała 8 lat temu.