Francesca Minerva i jej kolega po fachu Alberto Giubilini, którzy mają tytuły doktorskie z filozofii i etyki medycznej, wysnuli teorię, którą nazwali "aborcją po urodzeniu".
W myśl ich chorego rozumowania noworodki, podobnie jak płód, nie mają jeszcze osobowości, ale jedynie potencjalną osobowość i w związku z tym nie mają moralnego prawa do życia. Minerva i Giubilini przekonują, żeby dzieci np. z wrodzonymi wadami genetycznymi po prostu mordować.
Doktorzy w swoich teoriach idą dalej i proponują, żeby rodzice decydowali, czy zabić nawet zdrowe dziecko, np. w przypadku gdy rodziców nie stać na wychowanie albo gdy malucha po prostu nie chcą.
- Wychowanie niechcianego dziecka może być zbyt dużym brzemieniem dla rodziny i społeczeństwa. Nie możemy zakazać aborcji tylko dlatego, że płód, a potem urodzone dziecko mają jedynie potencjał, by stać się osobą - tak argumentują swoją rację Włosi. Na głowy uczonych od razu posypały się gromy.
Inni naukowcy są oburzeni, a w e-mailach szarlatanom grożono śmiercią. Aż dziw, że broni ich prof. Julian Savulescu, dyr. oksfordzkiego centrum zajmującego się etyką medyczną, który uważa, że atak na Minervę i Giubiliniego to próba kneblowania dyskusji.
"Bardziej niż kiedykolwiek jesteśmy świadkami ataku fanatyków na wartości liberalnego społeczeństwa" - przekonywał profesor na łamach dziennika "Guardian". Z historii znamy już przykłady wariatów, którzy chcieli zabijać chore dzieci. Jednym z nich był Hitler.