Najpierw okręty NATO i amerykański desantowiec, rozmieszczone na Morzu Śródziemnym, podpłyną w kierunku Libii. Zacznie się niszczenie czołgów Kaddafiego. Potem broń rakietowa zlikwiduje libijską obronę przeciwlotniczą. Lotniskowiec USS "Enterprise" już czeka na rozkazy na Morzu Czerwonym, a francuski okręt "Charles de Gaulle" w porcie w Tulonie. Samoloty wysyła Kanada, Włochy udostępniają bazy.
Przeczytaj koniecznie: Atak na Libię: Żołnierze z Polski nie uderzą w reżim Kaddafiego. Dyktator grozi: zgotuję piekło moim wrogom
Ten scenariusz może zrealizować się w każdej chwili, bo pozwoliła na to Rada Bezpieczeństwa ONZ. Spośród 15 należących do niej państw 10 zagłosowało za rezolucją, która nakazuje Kaddafiemu zaprzestanie mordowania cywilów, a co najważniejsze, daje światu możliwość interwencji zbrojnej. Nikt spośród członków Rady nie był przeciw, od głosu wstrzymały się Rosja, Niemcy, Chiny, Indie i Brazylia.
Prawdopodobnie siły międzynarodowe zyskają poparcie Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jaka będzie odpowiedź Kaddafiego? Na razie podkulił ogon i wstrzymał atak rządowych wojsk na rewolucjonistów. Czy to uchroni go przed interwencją?