Wojska Władimira Putina wejdą na Białoruś, żeby pomóc Aleksandrowi Łukaszence rozprawić się z opozycją?! Kreml potwierdza - padły takie obietnice. "Ze strony rosyjskiej potwierdzono gotowość okazania niezbędnej pomocy w rozwiązaniu powstałych problemów na podstawie zasad umowy o powstaniu Państwa Związkowego, a także – w razie konieczności – na podstawie Organizacji Traktatu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB)" - głosi komunikat Kremla. Putin i Łukaszenka rozmawiali na ten temat telefonicznie podczas weekendu. Tymczasem w Mińsku zgromadziło się 100 tysięcy demonstrantów.
Swoją własną manifestację zorganizował też niespodziewanie Łukaszenka. Zgromadziła ona 15 tysięcy zwolenników dyktatora. On sam pokazał się zebranym i zaczął straszyć zagrożeniem ze strony NATO. "U bram Białorusi słychać chrzęst gąsienic oddziałów NATO, w pobliżu zachodnich granic kraju narasta siła militarna. Rozejrzyjcie się: czołgi, samoloty startują 15 minut od naszych granic" - mówił Łukaszenka. Na Białorusi od tygodnia trwają burzliwe protesty po wyborach prezydenckich. Oficjalnie wygrał je Łukaszenka zdobywając 80,1 proc. głosów, opozycja ogłosiła, że zostały sfałszowane i prawdziwą zwyciężczynią jest Swietłana Cichanouska. Przywódczyni opozycji schroniła się na Litwie, ale nie zamierza rezygnować z walki o władzę.