"Każdy z nas jest prezydentem. Nie 73 procent, którzy za mnie głosowali, lecz całe 100 procent Ukraińców. To nie jest tylko moje zwycięstwo, jest to zwycięstwo nas wszystkich. I jest to nasza wspólna szansa. Nie tylko ja złożyłem dziś przysięgę, złożył ją każdy z nas. Od dziś każdy z nas ponosi odpowiedzialność za państwo" – mówił przed pięcioma laty w swojej mowie inauguracyjnej Wołodymyr Zełenski. 20 maja 2019 roku objął fotel prezydenta Ukrainy. Z prawnego punktu widzenia, 20 maja 2024 roku, czyli w miniony poniedziałek, jego kadencja jako przywódcy kraju wygasła. Czy to oznacza, że już nie jest prezydentem?
Zełenskiemu wygasła kadencja
Były szef Sądu Konstytucyjnego Ukrainy, Stanisław Szewczuk, w rozmowie z "Kyiv Independent" powiedział, że "nie ma prawnego wyzwania dla rządów Zełenskiego". Powołał się na art. 108 Konstytucji mówiący, że prezydent sprawuje urząd do czasu objęcia urzędu przez kolejnego. A wyborów na Ukrainie na razie przeprowadzić nie można, ze względu na trwającą w kraju wojnę oraz wprowadzony stan wojenny. "Ponieważ Konstytucja zabrania jakichkolwiek wyborów w czasie stanu wojennego, takie podejście należy zastosować w przypadku wyborów prezydenckich, ponieważ wybory są procesem jednolitym w państwie demokratycznym" – mówi Szewczuk. Zełenski wciąż więc pełni obowiązki prezydenta.
Putin wykorzysta sytuację?
"Głównym wyzwaniem prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego jest utrzymanie Ukrainy na mapie świata. Polityków ocenia się nie po ich mocnych i słabych stronach, ale po ich wynikach. A wyniki pracy Wołodymyra Zełenskiego będą jasne dopiero po zakończeniu wojny. Jeśli Ukraina pozostanie na politycznej mapie świata lub nie, jeśli będzie w tych samych granicach lub w innych, jeśli na Ukrainie będzie mieszkać 30 milionów ludzi lub 10 milionów - będzie to okazja do oceny jego władzy" - mówi z kolei w rozmowie z PAP ukraiński publicysta Witalij Portnikow. Komentatorzy mają jednak obawy, że Rosja postanowi wykorzystać taki stan rzeczy i przekonywać, że Zełenski nie ma już legitymacji do rządzenia krajem, a nawet próbować "wprowadzić" na jego miejsce kogoś innego. Nie tak dawno kanał Generał SWR donosił, że taką postacią może być były ukraiński prezydent, Wiktor Janukowycz.