– Jeżeli zależy wam na tym, by wasze dzieci żyły w kraju rozwijającym się to nie możecie odkładać tak ważnej sprawy jaką jest kompleksowa reforma prawa imigracyjnego – mówił Jeb Bush na niedawnym wiecu w Grand Rapids (Michigan), kierując te słowa do rządzących polityków. – Czas najwyższy pomyśleć o czymś innym aniżeli o sobie. Czas najwyższy pomyśleć o Ameryce, kraju swoją potęgę zawdzięcza imigrantom – apelował Bush. Zdaniem obserwatorów sceny politycznej, jego wystąpienie było zapowiedzią zgłoszenia swej kandydatury do wyścigu o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych w 2016 roku. – Jeżeli zależy nam na tym, by nasz kraj się rozwijał, tak na płaszczyźnie zaawansowanej technologii jak i podstawowej produkcji czy hodowli to naszym obowiązkiem jest naprawienie oraz unowocześnienie całego systemu imigracyjnego – mówił dalej Jeb Bush.
Przy okazji wystąpienia wypomniał obecnemu prezydentowi brak konsekwencji w działaniu na płaszczyźnie imigracji. Trudno się z nim nie zgodzić. Barack Obama, poza siarczystymi słownymi obietnicami tak naprawdę nie zrobił wiele dla imigrantów. Praktycznie wprowadził jedną dyrektywę dającą ochronę przed deportacją młodym uczącym się w USA nielegalnym. Poza tym działania jego administracji są antyimigracyjne, co przypominał na wiecu Jeb Bush i na co zwracają uwagę komentatorzy polityczni. A najlepszym potwierdzeniem tej tezy są liczby – za żadnego prezydenta nie deportowano ze stanów tak dużej liczby imigrantów, jak za Obamy. Problem tylko w tym, że wydala się tych, których łatwo złapać – czyli ciężko pracujących ludzi... Gangsterzy i członkowie gangów przemycających imigrantów i handlujących bronią oraz narkotykami, pozostają ciągle bezkarni i śmieją się wszystkim w twarz.