Mała amnestia wprowadzona przez Baracka Obamę (51 l.) jest sprzeczna z Konstytucją Stanów Zjednoczonych. Tak twierdzą dwaj profesorowie prawa: Robert Delahunty z University of St. Thomas w Minnesocie i John Yoo, z University of California w Berkeley. Ich zdaniem zarządzenie prezydenta o wstrzymaniu deportacji wybranej grupy imigrantów, było nielegalne.
Deferred Action for Childhood Arrivals – bo tak brzmi nazwa tego programu, który nazywany jest potocznie małą amnestią – wszedł w życie 15 sierpnia. Mogą z niego korzystać młodzi ludzie, którzy spełniają m.in. warunki wiekowe oraz uczą się. Poza tym, że program daje dwuletnią ochronę przed deportacją, to również umożliwia otrzymanie pozwolenia na pracę. Program był reakcją prezydenta na kilka nieudanych prób przeforsowania przez Kongres ustawy zwanej Dream Act, która byłaby prawdziwą amnestią i dawałaby młodzieży pełne prawa oraz drogę do obywatelstwa. Bez decyzji obu izb, Obama nie mógł tego zrobić. Mógł jednak wydać dekret prezydencki o wstrzymaniu deportacji. I tak też zrobił – bo Deferred Action for Childhood Arrivals jest wydaniem polecenia swoim urzędnikom, by tego nie robili.
Teraz profesorowie Delahunty i Yoo twierdzą, że to było po prostu nielegalne. Ich wspólne opracowanie stwierdza, że prezydent Stanów Zjednoczonych ma obowiązek egzekwowania istniejących praw ustalonych przez Kongres i jest to zapisane w Konstytucji. Ich zdaniem Obama po prostu zignorował przepisy. Nie skierował sprawy do ustawodawców, a posłużył się dekretem prezydenckim.
– Obowiązkiem prezydenta jest przestrzeganie prawa i egzekwowanie prawa – mówił Yoo dla FoxNews. com. Obaj twierdzą, że gdyby taką decyzję podjęła Janet Napolitano, szefowa Departamentu Bezpieczeństwa Kraju, pod który podlega imigracja, to po prostu zostałaby wyrzucona. – To, że taką decyzję podjął prezydent nie czyni jej wcale mniej bezprawną – mówi Yoo. Rzecznik Białego Domu nie chciał skomentować tych oskarżeń.
Wstrzymanie deportacji niezgodne z Konstytucją?
2012-10-16
8:00
Barack Obama zarządził wstrzymanie deportacji dekretem prezydenckim, a – zdaniem dwóch profesorów prawa – powinien był skierować sprawę do ustawodawców.