Kłęby dymu i ogromne płomienie - tak wyglądało kanadyjskie miasteczko chwilę po kataklizmie. Kiedy pociąg eksplodował, w pobliskim barze bawiło się ok. 50 osób. Wystarczyła sekunda, żeby cały budynek przestał istnieć.
>>> San Francisco: wydobyto czarne skrzynki z samolotu
Miasto zostało kompletnie zniszczone. W centrum spłonęło kilkadziesiąt budynków. Pożar unicestwił też ponad 70 samochodów. Ogień tlił się jeszcze 20 godzin po wybuchu. Oficjalnie mówi się, że zginęła 1 osoba, ale wciąż co najmniej 80 uważa się za zaginione.
Przyczyny eksplozji nie są znane. - Nie jesteśmy pewni, co się stało - przyznał Joseph McGonigle, wiceprezes spółki Montreal, Maine and Atlantic Railway. Tuż przed katastrofą pociąg zjechał na bocznicę, a maszynista czekał na zmiennika.