Zbuntowani Rosjanie atakują Biełgorod i okoliczne wsie. Zajęli kolejną miejscowość, chcą wyzwolić Rosję spod panowania Putina
Czy to będzie tylko krótki epizod, a ludzie Putina szybko stłumią ten bunt? A może to jednak początek poważniejszych wydarzeń, które mogą naprawdę zatrząść reżimem? Sytuacja na przygranicznych terenach zachodniej Rosji jest coraz bardziej gorąca. Trwają codzienne ostrzały Biełgorodu, a zbuntowani Rosjanie walczący w kilku oddziałach przeciwko Putinowi ogłosili zajęcie kolejnych terenów. Zdobyliśmy kolejną miejscowość w Rosji, będziemy wyzwalać kraj spod reżimu Putina - deklarują bojownicy z Legionu Wolności Rosji, którzy pokazując zdjęcia z tablicą zdjętą z budynku administracyjnego we wsi Gorkowski. Władze Rosji twierdzą, że odparto atak przeciwników Putina na granicę, ale przyznają, że w Biełgorodzie dochodzi do ostrzałów - władze miejskie m.in. podziękowały członkom komisji wyborczej za wytrwanie na stanowiskach mimo zagrożenia. W mediach społecznościowych roi się od filmików i zdjęć pokazujących wojenne sceny rozgrywające się w Rosji oraz wyludniony Biełgorod. Jaka jest prawda o tych wydarzeniach? Pozostaje czekać na kolejne doniesienia.
Legion Wolności Rosji (FRL), Batalion Syberyjski (SB) i Rosyjski Korpus Ochotniczy (RDK) walczą z siłami Putina w obwodach kurskim i biełgorodzkim
Trzy grupy rosyjskich przeciwników Władimira 12 marca natarły na Federację Rosyjską od strony Ukrainy. Legion Wolności Rosji (FRL), Batalion Syberyjski (SB) i Rosyjski Korpus Ochotniczy (RDK) podały poprzez media społecznościowe, że przekroczyły granicę Federacji Rosyjskiej od strony Ukrainy i zaczynają zbrojne powstanie przeciwko reżimowi. Według ich relacji na terenie odwodów kurskiego i biełgorodzkiego w Rosji toczyły się ciężkie walki, a wojska Putina uciekały. Buntownicy deklarowali, że chcą obalić reżim Putina. Powiadomiono o zdobyciu przygranicznej wsi, rebelianci publikowali filmy, na których widać było ich działania. Ministerstwo Obrony Rosji podało, że siły zbrojne i służby bezpieczeństwa zabiły 234 bojowników. Kreml oskarżył o atak "reżim kijowski" i "ukraińskie formacje terrorystyczne". Jak dodali przedstawiciele władz, rebelianci stracili siedem czołgów i pięć pojazdów opancerzonych.
Buntownicy rosyjscy chcą obalić reżim. "Mówiliśmy już wcześniej, że nie będzie możliwe pokojowe obalenie zbrodniczego dyktatorskiego reżimu w Federacji Rosyjskiej. Na terytorium Rosji toczą się zacięte walki"
"Centymetr po centymetrze odbierzemy reżimowi naszą ziemię. (...) Rosjanie będą głosować na kogo chcą, a nie na kogo muszą. Rosjanie będą żyć swobodnie" - tak pisał 12 marca w swoim komunikacie Legion Wolność Rosji. W mediach społecznościowych widać było filmy z czołgami, na których powiewały flagi tej organizacji. "Mówiliśmy już wcześniej, że nie będzie możliwe pokojowe obalenie zbrodniczego dyktatorskiego reżimu w Federacji Rosyjskiej. Można go wyeliminować tylko z bronią w ręku. Tej nocy zaczęliśmy spełniać tę obietnicę. Na terytorium Rosji toczą się zacięte walki" - ogłosił Batalion Syberyjski. Rosyjskie formacje przeciwników Putina działają pod dowództwem ukraińskim jako część jej armii. "Ale to są obywatele Rosji. W (swoim) domu mają prawo robić to, co uważają za stosowne. W tej sytuacji muszą bronić swoich praw obywatelskich i politycznych oraz wyzwolić swój kraj spod dyktatury Putina" - wyjaśnił przedstawiciel wywiadu wojskowego Ukrainy (HUR) Anrij Jusow. Obwody biełgorodzki i kurski już wcześniej były obiektem ataków strony ukraińskiej.