We trzech urządzili sobie rajd za południową granicą Polski. W słowackim Dolnym Kubinie uliczne wyścigi w luksusowych autach zakończyły się tragicznie. Prowadzący Porsche Marcin L. spowodował śmiertelny wypadek. 42-latek wjechał wprost w Skodę. 57-letni kierowca zmarł w drodze do szpitala, a Polaka aresztowano. Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi mu od 2 do 5 lat pozbawienia wolności. Policjanci z Polski podkreślają, że trzej rodacy już wcześniej często łamali przepisy drogowe. W przypadku Marcina L. dochodzi coś jeszcze. - W 2018 był poszukiwany jako zaginiony z próbą samobójczą – powiedział portalowi dziennik.pl insp. Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy KGP.
Towarzysze 42-latka odpowiadać będą z wolnej stopy. Portal tvnowiny.sk podał, że matka 27-letniego Adama Sz., prowadzącego feralnego dnia Ferrari, wpłaciła już 20 tysięcy euro kaucji. Słowacki serwis dodał, że w dzieciństwie był on adoptowany. Jego biologiczna matka zginęła... w wypadku samochodowym.
Łukasz K. z kolei dostał mandat w wysokości 150 euro. On zdążył zjechać na drugi pas prowadzonym przez siebie Mercedesem i nie brał bezpośredniego udziału w wypadku. Bloger motoryzacyjny poruszał się luksusowym autem, które niemiecka marka wypożyczyła mu do testów. Zarówno jemu, jak i Adamowi Sz. za spowodowanie zagrożenia grozi do 3 lat więzienia.