WYPADEK polskiego AUTOBUSU we Francji: Kierowca jechał ZA SZYBKO. Przyznał się do WINY

2012-09-13 4:00

29-letni kierowca polskiego autobusu, który we wtorek roztrzaskał się na autostradzie A36 w pobliżu miejscowości Miluza we Francji, usłyszał wczoraj zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, obrażeń pasażerów i utraty kontroli nad pojazdem. Prokurator nie wystąpił o jego aresztowanie. Przed sądem będzie odpowiadał z wolnej stopy. W wypadku zginęły dwie osoby, a ponad czterdzieści zostało rannych.

Kierowca został zatrzymany przez francuską policję zaraz po zdarzeniu. Noc spędził w celi, a wczoraj o godz. 14 trafił przed oblicze prokuratora. Potem - zgodnie z francuskim prawem - przesłuchiwał go jeszcze sędzia. Dopiero po tej czynności prokurator formalnie przedstawił mu zarzut. Grozi mu do 3 lat więzienia i 75 tys. euro grzywny. - Kierowca przyznał się do winy - mówił prokurator Hervé Robin. Francuscy śledczy ustalili, że 29-latek wsiadł za kierownicę autobusu wczoraj o godzinie 6.05. Z jego wyjaśnień wynika, że w trakcie wyprzedzania ciężarówki zbyt późno zdał sobie sprawę z tego, że musi zjechać z autostrady. Gwałtownie hamował i próbował wejść w zakręt. Z badań autobusu wynika, że miał wtedy na liczniku 98 kilometrów na godzinę.

Jedna z pasażerek Paulina Skarżycka (21 l.) z Łodzi, przyznaje, że autobus poruszał się ze znaczną prędkością. - Kierowca jechał zbyt szybko - mówi. - Nie zapanował nad autobusem. Dwie śmiertelne ofiary wypadku to według francuskich władz 53-letnia kobieta i 40-letni mężczyzna. Oboje byli Polakami. Kobieta podróżowała z mężem, 40-latek z bratem. Wczoraj po południu w szpitalach przebywało jeszcze 28 poszkodowanych. Sześciu z nich w stanie bardzo ciężkim. Kilkanaście osób z lżejszymi obrażeniami wraca już do Polski. Pozostałe, które nie ucierpiały, zdecydowały się kontynuować podróż.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki