Jak podaje "Daily News", do pierwszego śmiertelnego wypadku doszło na Queensie. Pod koła rozpędzonego samochodu wpadł 54-letni rowerzysta. Mężczyzna na swoim jednośladzie wracał z pracy, kiedy uderzył w niego samochód ciężarowy. Najgorsze, że sprawca wypadku uciekł z miejsca zdarzenia. A jeśli ofierze można było jeszcze pomóc...? Zabitym okazał się Pedro Lopez. - Kiedy uderzyła w niego ciężarówka, jechał spokojnie przez St. James Ave. i Borden Ave. na Maspeth - relacjonuje ze łzami w oczach jego syn Pedro Alonzo Lopez (23 l.). - On był takim szczęśliwym, skromnym i miłym człowiekiem...
Do kolejnego śmiertelnego wypadku doszło na Ave. C w Stuyvesant Town. Tam śmierć poniosła 88-letnia kobieta, w którą także wjechał rozpędzony samochód. Mimo że tym razem sprawca pozostał na miejscu zdarzenia i wezwał służby ratunkowe, a ofiarę natychmiast przewieziono do Bellevue Hospital, lekarzom nie udało się uratować jej życia.
Zaledwie dwanaście minut później dwie kobiety zginęły pod kołami pędzącej hondy odyssey na Staten Island. Jak informuje NYPD, do tragedii doszło w momencie, kiedy obie przechodziły przez Forest Hill Road. Ciężko ranne Marion Anderson (47 l.) i Lizette Sorrano (59 l.) zostały przewiezione do Staten Island University Hospital, gdzie niestety obie zmarły.
Po tak nieszczęśliwym końcu tygodnia policjantom nie pozostaje nic innego, jak apelować do nowojorskich kierowców o więcej ostrożności w weekend...