W wojskowym, rzymskim miasteczku Cecchignola znajdują się między innymi uczelnia NATO oraz osiedla dla rodzin wojskowych. To właśnie tam mieszka rodzina, którą parę dni temu dotknęła potworna tragedia. Jak donoszą włoskie media, w środę (7 czerwca) rano karabinier, ojciec rocznej dziewczynki, Stelli, miał ją odwieźć do żłobka i tam ją zostawić. Po południu miała ją stamtąd odebrać mama, jednak gdy pojawiła się w placówce, dowiedziała się, że jej dziecko tego dnia się w niej nie pojawiło.
Włochy. Miał odwieźć dziecko do żłobka, zostawił je w samochodzie
Gdy wyszła, przed budynkiem żłobka zauważyła samochód męża, a w nim fotelik samochodowy, w którym siedziało maleństwo. Przechodzący obok żołnierz, poproszony ją o pomoc, natychmiast wybił szybę w aucie i wyciągnął dziecko. Próbował reanimować Stellę, ale gdy przyjechali lekarze, okazało się, że jest już za późno. Mała nie żyła, w nagrzanym samochodzie spędziła siedem godzin. 44-letni ojciec zapomniał o niej i poszedł do pracy.
Tragedia w Rzymie. "Syndrom zapomnianego dziecka"
Wszczęto postępowanie wyjaśniające w sprawie okoliczności tej tragedii. Jak przekazuje PAP, psychologowie w telewizji RAI wyjaśnili, że są im znane przypadki takiej nagłej chwilowej utraty pamięci z powodu przemęczenia, stresu, niewyspania. Według ekspertów tzw. syndrom zapomnianego dziecka był od 1998 roku we Włoszech przyczyną 11 zgonów. W 2019 roku włoski parlament uchwalił ustawę nakazującą montowanie w samochodach specjalnych fotelików zapobiegających zapominaniu dziecka. Wyposażone są w alarm, który przypomina o tym, że jest ono w aucie.