Państwa Stevens spotkała prawdziwa tragedia. Kiedy ich córka miała zaledwie 5 lat, rodzice dowiedzieli się o śmiertelnej chorobie córki. Diagnoza brzmiała jak wyrok - nowotwór kości.
Joni-Mai Stevens mieszka wraz z rodzicami i młodszą siostrą w Hornchurch w hrabstwie Essex. Dziewczynka niestety nie często bywa w rodzinnym domu. Większość czasu swojego krótkiego życia spędza w szpitalu.
Mięsak Ewinga, na który cierpi dziewczynka to złośliwa odmiana raka kości. W wyniku choroby lekarze musieli usunąć Joni kość udową. w jej miejsce wszczepili sztuczną. Po roku intensywnego leczenia rak odpuścił - informuje DailyMail. - Znowu byliśmy prawdziwą rodziną. Życie wróciło do normy. Pojechaliśmy na wakacje, a Joni wróciła do szkoły - wspomina jej mama.
W listopadzie 2013 roku rak powtórnie zaatakował. Tym razem ze zdwojoną siłą. - Nasz świat rozpadł się po raz drugi - wyznaje pani Stevens. Lekarze tym razem zlokalizowali aż pięć guzów. Jeden z nich rośnie w czaszce, a drugi na żebrach.
Brytyjski NHZ, będący odpowiednikiem polskiego NFZ, pokrywa jedynie koszty podstawowego leczenia. Państwo Stevens potrzebują około 120 tys. funtów na leczenie córki. - Nie możemy siedzieć i bezradnie czekać - mówi mama Joni.
Zobacz też: Rafał Maślak dla chorych dzieci został... Świętym Mikołajem: Kilka razy załamał mi się głos
Rodzina zaczęła sama zbierać pieniądze na terapię córki. Łapią się wszystkiego, co przyjdzie im do głowy. - Sprzedajemy ciasta, organizujemy walki bokserskie, wieczory dla pań, imprezy świąteczne, babcia Joni robi koszulki i świece, a jej szkolni koledzy robią bransoletki. Zbieramy nawet puszki aluminiowe po napojach - tłumaczą zdesperowani rodzice. Do tej pory udało im się zebrać 60 tys. funtów. Przed nimi wciąż długa droga, bo muszą uzbierać jeszcze drugie tyle.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail