Portal rmf24.pl opisał niejasną przeszłość mężczyzny. Według ustaleń dziennikarzy Japończyk miał niegdyś żonę i dwójkę dzieci, pracował jako fotograf, a nawet był właścicielem klubu nocnego. Gdy w 1989 roku, namówiony rozmową z kolegą, dotarł na mającą kilometr wyspę Sotobanari poczuł, że to jest jego miejsce na ziemi i zdecydował się na stałe uciec od cywilizacji. Jak tłumaczył swoją decyzję: -
Tutaj nie robię tego, co mi każe społeczeństwo, działam według zasad natury. Nie możesz pokonać natury, więc musisz się jej podporządkować.
Nagasaki był jedynym mieszkańcem wysepki przez te wszystkie lata. Raz na jakiś czas podróżował on jedynie na pobliską wyspę, aby zakupić sobie jedzenie (gdzie pieniądze na to miał otrzymywać od rodziny). W kwietniu tego roku dostał jednak wezwanie od władz w Okinawie, aby opuścił wyspę i powrócił do społeczeństwa. Mieli oni otrzymać zgłoszenie, jakoby mężczyzna był w złej kondycji. Japończyk postanowił zignorować żądanie władz, które w następstwie przysłały na wyspę służby, które siłą zabrały mężczyznę.
Według ustaleń mediów, Nagasakiego umieszczono w domu komunalnym w miejscowości Ishigaki. Jak zdradzić miała osoba, która go zna: - Dobrze się czuje, prawdopodobnie był wtedy przeziębiony, gdy go zabrali. Nie pozwalają mu wrócić, nie może tam nawet pojechać. To dla niego koniec...