W wielu miejscach metropolii przejejście suchą stopą jest wręcz niemożliwe. Zepchniety na pobocza czy brzeg chodnika śnieg topi się tworząc potężne kałuże i przelewa się potokami przez ulice. Najgorsza sytuacja panuje na Queensie, gdzie Wydział Oczyszczania Miasta wykonał najsłabszą robotę jeżeli chodzi o odśnieżanie. Ruch jaki się obserwuje teraz na chodnikach czy podczas ptzechodzenia przez jezdnię, przypomina bardziej bieg przełajowy z przeszkodami aniżeli normalne chodzenie. Uważanie na kałuże to nie jedyne zmartwienie. Trzeba też się mieć się na baczności przed samochodami. Niektórzy kierowcy nie przejmują się zalegającą wodą i z wielkimi prędkościami przez nią przejeżdżają chlapiąc pieszych. Na szczęście jest szansa, że ten kołużowy koszmar szybko się skończy, bowiem temperatury są dodatnie a na niebie słońce, które przyspieszy osuszanie ulic i chodników. A póki co synoptycy nie zapowiadają ciagle kolejnych śnieżyc w najbliższych dniach, więc jest szansa, że śnieżno-wodna historia się nie powtórzy. Ale – jak to z pogodą – różnie to może być…
Z zasp po pas, w kałuże po kostki
Było „białe monstrum”, a teraz są mega kałuże. Topniejący śnieg, jaki w weekend zasypał metropolię sprawił, że na ulicach i chodnikach zalega woda. Najgorzej pod tym względem jest wszędzie poza Manhattanem. Ale tutaj z kolei woda leje się miejscami… z góry, z topiącego się zalegającego na dachach i wysokich parapetach śniegu.