Stan niektórych peronów woła o pomstę do nieba, na wielu stacjach nie ma w ogóle możliwości uzyskania informacji, automaty z MetroCards często nie działają. Co więcej, pociągi – mimo obietnic – często się spóźniają, są przepełnione i jest w nich brudno.
– Zdaję sobie sprawę z tego, że utrzymanie metra kosztuje, ale dlaczego tylko my mamy być tym obciążani! Jeszcze, żeby coś się zmieniło dla nas na lepsze... Tak jak było źle i brudno tak dalej jest, o ile nie gorzej – mówił jeden z uczestników debaty publicznej w sprawie podwyżek jakie odbywały się w metropolii: w Baruch College i Hostos Community College.
– Na niektórych stacjach aż strach stać, bo nie dość, że coś kapie z rur, tynk się sypie, to jeszcze szczury się panoszą. Może czas najwyższy, by ktoś z MTA przejechał się raz metrem, bo mam wrażenie, że wiele z osób decydujących o podwyżkach, zna komunikację miejską tylko z nazwy – oburzał się inny uczestnik.
Przypomnijmy, trwają przesłuchania publiczne nad dwiema propozycjami podwyżek MTA. Jedna z nich zakłada, że jednorazowy przejazd podrożeje do 2.75 dol., ale będziemy mieli lepsze bonusy podczas doładowywania karty; druga – cena przejazdu pozostanie bez zmian czyli 2.50 dol. ale zlikwidowane zostaną bonusy. W obu propozycjach 30-dniowa MatroCard ma kosztować 116.50 dol. Głosowanie nad tym, która z wersji podwyżek zostanie wprowadzona w marcu przyszłego roku ma się odbyć jeszcze w grudniu.
Za to mamy płacić więcej?!
2014-12-03
1:00
Zapowiedziane na przyszły rok podwyżki opłat za przejazd komunikacją miejską rozwścieczyły nowojorczyków. Ich zdaniem MTA powinno poszukać pieniędzy gdzie indziej a nie tylko coraz głębiej sięgać do kieszeni podróżnych. Tym bardziej, że za żadną z podwyżek nie idą korzystne zmiany...