- To jest niesprawiedliwe! W dzielnicy powstają coraz to nowsze budynki, do których wprowadzają się ludzie pracujący na Manhattanie i zarabiający tysiące dolarów. Dla nich wysoki czynsz to żaden problem. Tymczasem my, którzy mieszkamy tu od lat, jesteśmy zmuszani do porzucania mieszkań, bo nas na to nie stać. Wraz z nowymi kondominiami wielu właścicieli podniosło nam czynsz, którego nie jesteśmy w stanie płacić. I co najgorsze, obiecanych tanich mieszkań jak nie było, tak nie ma - żali się jeden z mieszkańców Greenpointu.
Podobnego zdania jest Deneise Jennings-Houston, która mieszkała do niedawna w sąsiednim Williamsburgu. - Sześć lat temu wyprowadziliśmy się z mężem na Bushwick. Najzwyczajniej nie było nas już stać na mieszkanie na Williamsburgu. Władze miasta przeforsowały swój plan, by wybudować tam drogie mieszkania i zapomniały o nas, zwykłych ludziach, którzy potrzebują tanich lokali - mówi.
A tych niestety jest w polskiej dzielnicy i na Williamsburgu jak na lekarstwo. Choć miało być inaczej... Jak przypomina NY1, osiem lat temu w ramach programu zmiany zabudowy terenów Brooklynu władze miasta wyraziły zgodę na budowę nowych ekskluzywnych osiedli na Greenpoincie, Williamsburgu i wzdłuż brooklyńskiego nabrzeża. Jednym z warunków miało być również oddanie 3500 lokali w ramach tzw. affordable housing. Niestety jak do tej pory wywiązano się z tej obietnicy zaledwie w jednej czwartej.
Tymczasem właściciele budynków, korzystając z tego, że dzielnice są modne, podnoszą mieszkańcom czynsz. W najgorszej sytuacji są seniorzy, którzy nie są w stanie go zapłacić ze świadczeń, jakie pobierają z Social Security. Jak mówi Stephen Levin, radny z Brooklynu, w niektórych przypadkach czynsze poszły do góry aż o tysiąc dolarów. Jego zdaniem brak tanich mieszkań, do których mogliby się wprowadzić, powoduje, że są zmuszani do opuszczania miejsca, w którym mieszkali przez lata.