Przerażające nagrania obiegły sieć na początku tego tygodnia. "New York Post" donosi, że do mrożących krew w żyłach scen doszło w niedzielę, 8 grudnia, w samolocie linii lotniczych Volaris, który leciał do Tijuany. 31-letni mężczyzna podróżujący razem z żoną i dziećmi w pewnym momencie wstał ze swojego miejsca i rzucił się na jedną ze stewardess. Portal podaje, że próbował wziąć ją jako zakładniczkę, by dostać się do kabiny pilota i przejąć stery. Mężczyzna chciał porwać maszynę i przekierować ją do USA.
Próbował porwać samolot. Ludzie wpadli w panikę
W samolocie natychmiast wybuchła panika. Ludzie krzyczeli, przerażone dzieci płakały. Część pasażerów postanowiła jednak wziąć sprawy w swoje ręce. Kilka osób obezwładniło napastnika, pasażerom pomogli członkowie załogi. "Udało mi się przekonać go, aby oddał się w ręce policji, prosząc go, aby pozwolił odejść stewardessie i poświęcił się dla dobra swojej żony i dzieci" - powiedział mężczyzna, który unieruchomił potencjalnego porywacza. "Wszyscy byli przestraszeni i panikowali. On się bał. Domagał się, żeby zabrali nas do San Diego, żeby mógł czuć się bezpiecznie" - cytuje mężczyznę "New York Post".
31-latek chciał porwać samolot. Tak się tłumaczył
Sekretarz ds. bezpieczeństwa i ochrony obywateli Meksyku (SSPC) poinformował, że podejrzany pozostał unieruchomiony do czasu przybycia policji, która go aresztowała. 31-latek tłumaczył funkcjonariuszom, że "jeden z jego członków rodziny został porwany oraz że otrzymywał groźby śmierci i żądano od niego, aby nie leciał do Tijuany po wystartowaniu samolotu". Przedstawiciele linii lotniczych Volaris przekazali potem, że nikomu z załogi oraz z pasażerów nic się nie stało. Po aresztowaniu mężczyzny samolot mógł kontynuować lot.