Dźgał nożem przypadkowych ludzi w Los Angeles, potem zabił się sam. Wbił sobie nóż w brzuch na oczach policjantów
Choroba psychiczna? Efekt działania jakichś środków odurzających? A może po prostu załamanie nerwowe i atak szału? Zdarzenia, do których doszło w Los Angeles, mrożą krew w żyłach! Zaczęło się przed sklepem na rogu ulic Szóstej i Spring w centrum miasta. 67-letni mężczyzna z plecakiem szedł chodnikiem, aż w pewnym momencie obejrzał się za jednym z przechodniów, podbiegł do niego i kilka razy wbił mu w głowę wielki kuchenny nóż! Potem uciekł. Świadkowie horroru zdążyli zaalarmować policję, a Luc Duong (+67 l.) uciekł do apartamentowca, w którym mieszkał pod adresem 200 West 6th Street. Tam kontynuował rzeź. Dźgnął 25-centymetrowym ostrzem człowieka, na którego natknął się na korytarzu, a potem zamknął się w mieszkaniu. Wszystko wskazuje na to, że te dwie ofiary były całkowicie przypadkowe! Osoba zaatakowana na ulicy przeżyła, ale jest w stanie krytycznym, ta druga zmarła na miejscu.
Krzyczał do policjantów: "Zabijcie mnie!". Potem śmiertelnie dźgnął się w brzuch
Policjanci dobiegli pod drzwi mieszkania 417, gdzie schował się morderca. Wołali, by wszyscy obecni w środku wyszli, trzymając ręce w górze. Duong wyszedł z mieszkania i zaczął krzyczeć do policjantów: "Zabijcie mnie!". Nadal trzymał w ręku zakrwawiony nóż. Policjanci porazili szaleńca paralizatorem, on jednak nadal wołał, by go zabić. Kolejne użycie paralizatora nic nie dało. 67-latek na oczach policjantów zatopił wielkie ostrze w swoim brzuchu i zginął. „W ciągu najbliższych miesięcy policja w Los Angeles będzie w dalszym ciągu prowadzić dochodzenie i analizować ten incydent. Będziemy nadal przesłuchiwać nowych świadków, którzy mogą się zgłaszać, oraz przeprowadzać badania kryminalistyczne” - powiedziała cytowana przez Daily Star kapitan Kelly Muniz z Departamentu Policji Los Angeles (LAPD).