Nawet nie zdążyła ich przytulić. - Przenieśli ją z sali operacyjnej do byle jakiego pokoju. Była wciąż nieprzytomna, więc nawet ich nie zobaczyła - opowiada pogrążona w żałobie Nicole Todman, znajoma Eriki.
36-latka urodziła za pomocą cesarskiego cięcia w Szpitalu im. Dobrego Samarytanina w amerykańskim Phoenix, w stanie Arizona. Była w siódmym miesiącu ciąży, kiedy na świat wydała trzy córeczki i synka.
Na początku Erika była hospitalizowana z powodu wysokiego ciśnienia. Komplikacje nastąpiły zanim kobieta trafiła do szpitala. Todman nie wie, co dokładnie było przyczyną śmierci Eriki. - Nawet nie chcę wiedzieć, to nie przywróci jej życia - mówi zrozpaczona przyjaciółka zmarłej.
Czworaczki pozostaną w szpitalu jeszcze przez dwa miesiące, aż osiągną prawidłową wagę. Ważą ok. kilograma, a celem lekarzy jest doprowadzenie noworodków do wagi ok 2,2 kg. - Są piękne. Mają rurki w noskach i buziach. Ich całe ciała są owinięte kablami - kontynuuje Todman.
Szpital odmówił komentarza w sprawie śmierci Eriki, wydał jednak oświadczenie: "Składamy szczere kondolencje, nasze myśli są przy rodzinie podczas tego trudnego dla niej czasu."
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail