Proces, w którym został wydany ten haniebny wyrok, wytoczył niemieckim urzędnikom Wojciech Pomorski. Nasz rodak 22 lata temu wyemigrował do Niemiec i tam założył rodzinę. Któregoś dnia wrócił do domu i zastał puste ściany. Żona Niemka opuściła go, zabierając ze sobą dwie córeczki: Iwonę-Polonię (12 l.) i Justynę (14 l.).
Sąd jej przyznał opiekę nad dziećmi. Kobieta postanowiła za wszelką cenę utrudnić biologicznemu ojcu dostęp do córek. A w spór z byłym mężem zaangażowała urzędników z Jugendamt, czyli niemieckiego urzędu ds. spraw dzieci i młodzieży.
Przeczytaj koniecznie: Brawurowa ucieczka 9-letniej Nikoli z norweskiej niewoli - WSTRZĄSAJĄCA relacja reportera "Super Expressu" ZDJĘCIA
Ci na samym początku - szok - zabronili Pomorskiemu... porozumiewać się z córeczkami po polsku! - Myślałem, że to jakiś żart! One od urodzenia w domu posługiwały się obydwoma językami. Po moim proteście do kolejnych spotkań z dziećmi nie doszło! A ja dostałem dokument, w którym napisano, że:
"Nie leży w interesie dzieci, aby podczas nadzorowanych spotkań posługiwały się językiem polskim. Promowanie języka niemieckiego może być dla dzieci jedynie korzystne, ponieważ wzrastają w tym kraju, tu chodzą i tu będą chodzić do szkół". To prawdziwa germanizacja. Podobnych sytuacji jest w Niemczech mnóstwo i dotyczą także innych mieszanych pod względem narodowościowym związków - mówi pan Wojtek.
Pomorski postanowił walczyć o swoje prawa. Niestety, na razie niemieckie sądy stają murem za swoimi urzędnikami nacjonalistami.
- Werdykt sądu to prawdziwy skandal. Ale innego trudno się było spodziewać. Niemcy wiedzą, że orzeczenie na moją korzyść uruchomiłoby lawinę pozwów i żądań odszkodowań - mówi Wojciech Pomorski, który na wojnę o prawo do polskości swoich dzieci wydał już fortunę.
- Pozostała mi trzecia instancja - Niemiecki Trybunał Konstytucyjny. A później Strasburg. Nie poddam się! Córeczki! Bardzo was kocham i obiecuję, że wkrótce się zobaczymy! I porozmawiamy po polsku - dodaje, całując zdjęcie swoich dzieci.