Biznesmen został odnaleziony martwy w swojej willi w Ascot, 40 km na zachód od Londynu. Na początku pojawiły się doniesienia o samobójstwie. Świadczyć o tym miała rozmowa Bieriezowskiego z dziennikarzem magazynu "Forbes" przeprowadzona na dzień przed śmiercią, w której twierdził, że nie chce mu się już żyć.
Mówiło się też, że Bieriezowski popadł w depresję, bo stał na krawędzi bankructwa. Policja i rodzina nie potwierdzają tezy o samobójstwie.
Na miejscu znalezienia zwłok pracują eksperci z dziedziny materiałów chemicznych, biologicznych i radioaktywnych. Śledztwo ma wyjaśnić przyczynę śmierci miliardera.
Bieriezowski w latach 90. był najbliższym współpracownikiem ówczesnego prezydenta Rosji Borysa Jelcyna. W tym czasie zgromadził ogromną fortunę wycenianą na 3 mld dol. W 2001 r. poróżnił się z nowym prezydentem Władimirem Putinem i w obawie przed aresztowaniem uciekł do Wielkiej Brytanii.
Bieriezowski jak Litwinienko?
Borys Bieriezowski obawiał się, że za swoją krytykę Kremla skończy jak rosyjski szpieg Aleksandr Litwinienko (44 l.). Ten były funkcjonariusz KGB i FSB też otwarcie sprzeciwiał się polityce prowadzonej przez Kreml i twierdził, że dostał rozkaz zabicia Bieriezowskiego. Po ujawnieniu tego musiał uciekać z Rosji. Litwinienko schronienie znalazł w Wielkiej Brytanii. W 2006 r. został otruty. Radioaktywny izotop polonu podano mu w herbacie. O otrucie Litwinienki oskarżane były rosyjskie służby specjalne, ale nigdy tego nie dowiedziono.
Miliarder z Kremla
Borys Bieriezowski (67 l.) w latach 90. przyjaźnił się z ówczesnym prezydentem Borysem Jelcynem. W tym czasie dorobił się ogromnej fortuny. W 2001 r. poróżnił się z Władimirem Putinem i uciekł do Anglii.