Szokujący zwrot akcji w sprawie głośnego zaginięcia! 17-latek nigdy nie zaginął, matka uwięziła go w domu?
Kolejny zwrot akcji w niewiarygodnej sprawie zaginionego 17-latka odnalezionego po ośmiu latach! Przypomnijmy - tydzień temu przypadkowe osoby znalazły pod kościołem w Houston półprzytomnego młodego mężczyznę. Nie był w stanie nic powiedzieć. Policja i lekarze znaleźli przy nim przedmioty, które pomogły zidentyfikować go jako zaginionego 8 lat temu mieszkańca miasta. Zaginięcie Rudolpha “Rudy”'ego Fariasa IV (25 l.) zgłosiła wtedy jego matka. Janie Santana twierdziła, że chłopak w 2015 roku wyszedł na spacer z psami, ale do domu wróciły tylko one. Chłopak w chwili zaginięcia według Texas Center for the Missing cierpiał na depresję i zespół stresu pourazowego, do tego miał astmę, ale nie zabrał inhalatora. Teraz, po paru dniach hospitalizacji, 25-latek przemówił. To, co powiedział, naprawdę szokuje.
Matka zastraszała go i zabroniła mu wychodzić z domu? Straszyła policją
Rudolph ujawnił w wywiadzie dla Fox26Houston, gdzie był przez ostatnich osiem lat. Mężczyzna twierdził, że... w ogóle nie zaginął i przez cały ten czas był w domu. 25-latek we łzach opowiadał, że uwięziła go tam własna matka. "To było pranie mózgu" - twierdzi mężczyzna. Powiedział, że kobieta zastraszała go i znęcała się nad nim psychicznie. Zabroniła mu wychodzić z domu, wmawiając mu, że zostanie aresztowany przez policję z powodu mandatu za przekroczenie prędkości. Tymczasem Janie Sanatana nie usłyszała jeszcze żadnych zarzutów.