Kiedy oczy całego świata zwrócone są na Egipt, w Syrii trwa dramat niewinnych ludzi. Rząd walczącego o utrzymanie władzy Bashara al-Assada (48 l.) nie ma już żadnych skrupułów i - jak podają organizacje opozycyjne z Syrii - używa broni chemicznej do ataków na miasta opanowane przez rebeliantów. Wczoraj na miasto Arbeen niedaleko Damaszku zrzucono głowice z trującym gazem, sarinem. Wszyscy, których dosięgły mordercze opary, ginęli w męczarniach, upadając na ulicę z pianą na ustach. Szpitale wypełniły się setkami rannych. Liczba zabitych, według opozycji, sięgnęła 650 osób. Większość ofiar to cywile.
>>> Turyści uciekają z egipskich kurortów
Rząd zaprzecza, by użył broni chemicznej. I oskarża o jej stosowanie przeciwników. Do ataku w Arbeen doszło w trakcie wizyty w Syrii inspektorów ONZ, którzy mają ustalić, czy siły Assada faktycznie stosują gazy bojowe... Do jakich wniosków teraz dojdą?