- Nie potrafię tego zrozumieć. On wyleciał za burtę, a ja nie mogłam mu pomóc. Cała szamotanina męża i moje próby ratowania go trwały w sumie nie wiele więcej niż 15 - 20 minut. Słyszałam tylko "Ela zawracaj, Ela zawracaj". Ten krzyk cały czas siedzi w mojej głowie - opisywała dramat żona zaginionego żeglarza. Małżeństwo płynęło w rejs dookoła świat.a W okolicy Barbadosu, na łodzi doszło do bardzo wypadku. Mężczyzna poszedł na dziób, aby naprawić dodatkowy żagiel. Wtedy żeglarz został przygnieciony, potem przekoziołkował i wpadł do wody. Niestety, jego żona nie była w stanie go uratować. - Nie potrafię tego zrozumieć. On wyleciał za burtę, a ja nie mogłam mu pomóc. Cała szamotanina męża i moje próby ratowania go trwały w sumie nie wiele więcej niż 15 - 20 minut. Słyszałam tylko "Ela zawracaj, Ela zawracaj". Ten krzyk cały czas siedzi w mojej głowie - powiedziała Elżbieta Dąbrowna.
ZOBACZ TEŻ: Jacht z Polakami zaginął na Atlantyku