Przełomem w poszukiwaniach miała być podana w nocy informacja, że chińskie satelity namierzyły trzy podejrzane obiekty u wybrzeży Malezji. Na miesjce poleciały dwa samoloty wietnamskiego lotnictwa. Krążyły nad oznaczonym terenem przez trzy godzinym, ale nie udało się znaleźć nic przypominającego szczątki wraku.
Pojawiła się jednak nowa informacja, krtóra może pomóc w zlokalizowaniu zaginionego samolotu. Jak ustaliło "Wall Street Journal", amerykańscy śledczy podejrzewają, że boeing był w powietrzu jeszcze nawet cztery godziny po tym jak zniknął z radarów.
Według gazety, samolot mógł przelecieć jeszcze nawet 3,5 tys. km. A to oznacza, że mógłby dotrzeć do granic Pakistanu lub nawet wybrzeży Oceanu Indyjskiego.
Skąd takie informacje? Amerykańscy eksperci opierają się na danych wysyłanych automatycznie przez silniki boeinga, produkowane przez firmę Rolls-Royce. System przesyłu danych z silników podaje m.in. wysokość i prędkość maszyny.
Boeing 777 linii Malaysia Airlines zniknął z radarów w sobotę około godziny po starcie z lotniska w Kuala Lumpur. Leciał do Pekinu. Na pokładzie było 239 osób.
Zobacz też: Boeing został porwany... PRZEZ OBCYCH!