W Turcji wprowadzono stan wyjątkowy po próbie zamachu stanu, za którą stoi armia. W piątek około godziny 19.30 rozpoczęła się wojskowa akcja: zamknięto mosty w Stambule, a nad Ankarą pojawiły się samoloty i śmigłowce. Po kilku godzinach część żołnierzy poddała się. Po informacji o wybuchu puczu prezydent Recep Erdogan wezwał ludzi do wyjścia na ulice. Zapowiedział też czystki w armii. Do tej pory w próbie zamachu zginęło 190 osób, w tym 104 puczystów. Wśród ofiar śmiertelnych jest 41 policjantów, dwóch żołnierzy, 47 cywilów. Na razie te informacje nie są potwierdzone. Aresztowano już 1563 wojskowych, którzy są zamieszani w zamach.
Dlaczego doszło do zamachu stanu?
Prezydent Erdogan do tej pory rządził jako dyktator, niszcząc politycznych wrogów. By zdobyć władzę absolutną, był gotowy zrobić wszystko. - Kilka lat temu z okazji Dnia Dziecka – zgodnie z turecką tradycją – w jego fotelu posadzono małego chłopca. Erdogan powiedział do chłopca: „Teraz ty jesteś władcą. Możesz powiesić każdego. Możesz zabić każdego. Możesz wszystko”. Taka jest definicja władzy według „sułtana”. Erdoganizm to już więcej niż doktryna polityczna, to niemal kult - czytamy w Newsweeku.
Zobacz: ZAMACH stanu w TURCJI. Wojsko na ulicach. NOWE FAKTY