ZAMACH w BELGII: Zamachowiec WRZUCIŁ GRANATY W TŁUM na przystanku. 4 ZABITYCH, ponad 60 rannych ZDJĘCIA

2011-12-13 17:12

Krawawy zamach w Belgii. Na placu Saint-Lambert w mieście Liege nieznany sprawca zaatakował zatłoczony przystanek autobusowy. Według najnowszych doniesień zamachowiec działał jednak w pojedynkę. Najpierw wysadził kika granatów w tłumie, a gdy na miejscu pojawiła się policja zaczął strzelać z kałasznikowa. Dokładny bilans ofiar nie jest znany. Belgijskie media podają, że zginęły cztery osoby, a 64 zostały ranne, w tym 2-letnie dziecko. Jedną z ofiar ma być sprawca masakry. Zamach miał być próbą odbicia więźnia z budynku sądu.

Na miejscu zamachu w Liege panuje totalny chaos, więc belgijskie media nie są w stanie z całą pewnością powiedzieć co tak naprawdę się stało.

Pierwsze doniesienia mówiły o trzech zamachowcach, którzy rzucali grantami w kierunku ludzi stojących na przystanku autobusowym. Policja miała zastrzelić jednego ze sprawców ataku. Drugi został aresztowany, a trzeci zbiegł uciekł. Policja ruszyła za nim w pościg.

Kolejne informacje zdawały się przeczyć zupełnie pierwszej wersji. Zamachowiec miał być jeden i miał wrzucić granaty w tłum, lub mógł zdalnie odpalić ładunki.

Inne źródło podawało, że 40-letni zamachowiec rzucił co najmniej dwa granaty w stronę przystanku autobusowego i jeden lub dwa w stronę gmachów prokuratury i sądu w Liege, a potem popełnił samobójstwo - ta wersja jest obecnie najbardziej aktualna.

Władze miasta podejrzewają, że mogło chodzić o wywołanie paniki, by ułatwić ucieczkę więźnia, który znajdował się właśnie w budynku sądu. Wszystko wskazuje na to, że 40-latek miał kilku wspólników.

Ranni w zamachu są przewożeni do szpitala Saint-Joseph. W drodze do Liege są dwie karetki z holenderskiego Limburg, mają wesprzeć miejskie służby.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki