Zamach w Rosji, nie żyje 17 osób. Terroryści zaatakowali świątynie i posterunek. Rosyjskie oskarżenia pod adresem NATO i Ukrainy o udział w zamachu
Operacja "pod fałszywą flagą" zorganizowana przez Putina? Czyn prawdziwych fanatycznych terrorystów z Państwa Islamskiego? A może jeszcze coś innego? W Rosji doszło do zamachu terrorystycznego na dużą skalę. Wczoraj, 23 czerwca grupa nieznanych sprawców zaatakowała dwie cerkwie, dwie synagogi i posterunek policji w Dagestanie. W sieci zaczęły pojawiać się filmy pokazujące kilku uzbrojonych napastników na ulicy, a potem wielkie pożary. Jedna z synagog spłonęła kompletnie, terroryści zabili też jej strażników. W sumie grupa terrorystów zaatakowała dwie cerkwie, dwie synagogi i posterunek policji w Dagestanie. Liczba ofiar rośnie. Zginęło co najmniej 17 osób, w tym 15 policjantów. Paru zamachowców zabito na miejscu, inni są poszukiwani. Co się stało? Kto odpowiada za zamach?
ISW: Za zamach odpowiada Państwo Islamskie
Atak na świątynie może wskazywać na motyw religijny i fanatyków z Państwa Islamskiego, także na próbę wywołania dalszych walk wśród ludności na tle religijnym. Ten trop zaczyna się już potwierdzać. Po ataku należący do Państwa Islamskiego kanał w mediach społecznościowych opublikował oświadczenie, w którym chwali "braci z Kaukazu". Zdaniem amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną zamachu w Rosji dokonał Wilajet Kaukaski, filia Państwa Islamskiego na Kaukazie Północnym.
Rosjanie zaczynają obwiniać NATO i Ukrainę za zamach w Dagestanie
Jednak organizowanie zamachów, by potem mieć pretekst do jakichś działań i zrzucenia na kogoś winy, to stara metoda rosyjskich służb i być może taka będzie oficjalna narracja. Półoficjalna już się zaczyna. Początkowo w nagraniu zamieszczonym na kanale Telegram szef autonomicznej Republiki Dagestanu Siergiej Mielikow nazwał zamachy "próbą destabilizacji sytuacji społecznej" w regionie. Potem deputowany Dumy Państwowej z Dagestanu ogłosił, że za zamachem stoją służby Ukrainy i NATO, a czeczeński watażka Ramzan Kadyrow nazwał atak "nikczemną prowokacją". Uaktywnił się także znany z pogróżek i wyjątkowej nienawiści do Zachodu Dmitrij Miedwiediew. "Wszystko, co się wydarzyło, to nie działania wojskowe, ale podły i nikczemny akt terrorystyczny przeciwko naszemu narodowi. Podobnie jak ataki w Dagestanie. Tak więc teraz oni wszyscy - amerykańskie władze, reżim [tak Rosja nazywa władze Ukrainy] i szaleni fanatycy - niczym się dla nas nie różnią" - ogłosił wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, nawiązując także do wydarzeń w Sewastopolu.