Od trzech dni w kraju wciąż trwają zamieszki, niszczone są witryny sklepowe, podpalane są budynki. To pokłosie zdarzenia do którego doszło w Nanterre pod Paryżem, gdy z policyjnej broni został zastrzelony 17-letni Nahel. Jeden z funkcjonariuszy oddał strzał, gdy zatrzymany za łamanie przepisów drogowych nastolatek zaczął uciekać. Według wersji zdarzeń przedstawionej przez policjanta, chłopak usiłował go przejechać. Tę wersję podważają jednak dowody w postaci nagrań. Według nieoficjalnych doniesień, policjant usłyszał już zarzut zabójstwa.
Po tym tragicznym zdarzeniu odbył się marsz milczenia, który przerodził się w krwawe zamieszki. Podpalano auta i budynki, niszczono witryny sklepowe, obiekty sportowe, atakowano posterunki policji. Sytuację podsycają wpisy w mediach społecznościowych, które namawiają młodych ludzi do brania udziału w zamieszkach i używania przemocy.
Z powodu niebezpiecznej sytuacji w kraju prezydent Francji Emmanuel Macron przerwał swój pobyt na unijnym szczycie w Brukseli i powrócił do Paryża. Zapowiedział również wysłanie na ulicę dodatkowych oddziałów policji.
Z powodu zamieszek w Marsylii wprowadzono zakaz publicznych demonstracji. Na przedmieściach Paryża wprowadzono godzinę policyjną. W niektórych miastach wstrzymano również kursowanie transportu publicznego. Ze względów bezpieczeństwa odwołano również koncert wielkiej gwiazdy muzycznej Mylène Farmer na stadionie Stade de France.
Ranni w wyniku starć liczeni są w setkach. Policja zatrzymała setki osób. Spłonęły ponad 2 tysiące samochodów, pożary wybuchły w blisko 500 budynkach. Protestujący wywołali łącznie blisko 4 tysiące pożarów.
O spokój apelują m.in. organizacje muzułmańskie. "Szczególnie wzywamy wiernych, aby zjednoczyli swoje wysiłki z wysiłkami wszystkich żywotnych sił narodu i uczynili wszystko, co możliwe, aby ustała ta niedopuszczalna przemoc" - zaapelowała rada ds. kultu muzułmańskiego CFCM.
Jak poinformował w piątek ratusz Nanterre, pogrzeb 17-letniego Nahela odbędzie się w sobotę, 1 lipca.