Flick pod koniec lat 70. zamordował własną żonę, dźgając ją 14 razy nożem na oczach jej córki. W 1979 r. skazano go na 25 lat pozbawienia wolności, które w całości spędził w więzieniu. Po wyjściu w 2004 r. przez sześć lat zachowywał spokój, lecz wówczas zaatakował kobietę (na szczęście udało jej się ujść z życiem). Choć prokuratura apelowała o większą karę, to prowadzący sprawę sędzia skazał go tylko na 4 lata. Jak argumentował sędzia, oskarżony z powodu starości "nie stanowił już zagrożenia".
Gdy w 2014 r. opuścił on ponownie więzienie, zaczął jadać w schronisku dla bezdomnych, gdzie mieszkała 49-letnia Kimberly Dobbie. 77-letni Flick zakochał się w niej i zaczął ją prześladować. Jego zaloty były na tyle uciążliwe, że kobieta zdecydowała się zmienić miejsce zamieszkania i przeprowadzić do innego miasta. Wówczas doszło do tragedii...
Mężczyzna nabył dwa noże, po czym zaatakował kobietę, gdy ta stała na ulicy. Zupełnie nie przeszkadzał mu fakt, że 11-letni synowie kobiety są obok, i przy nich kilkanaście razy dźgnął ją nożem w serce i płuca. Elsie Clement, dziecko pierwszej ofiary kobiety, w rozmowie z "New York Times" gorzko stwierdziła: - Chciałabym ustawić wszystkich zaangażowanych w uwolnienie go w rzędzie. Powinni wyjaśnić synom Dobbie, dlaczego wypuszczenie Flicka było dobrym pomysłem i dlaczego ich mama nie żyje.
Ostatecznie ława przysięgłych nie miała wątpliwości i wydała wyrok skazujący po niecałej godzinie obradowania. Morderca usłyszy wymiar kary w sierpniu. Najprawdopodobniej resztę swojego życia spędzi on w zakładzie zamkniętym.