Decyzja została ogłoszona w poniedziałek wieczorem. Pytanie przez wielu polityków oraz działaczy uważane za kontrowersyjne zostało zaakceptowane, wraz z całą listą innych. Administracja musiała je przedstawić do 31 marca. Mają się one znaleźć na formularzach, które trafią do mieszkańców w 2020 r. Pytanie o obywatelstwo wraca na listę, z której zostało usunięte w 1960 r. przez U.S. Census Bureau, które co dziesięć lat organizuje spis powszechny.
Wilbur Ross (81 l.), szef Department of Commerce, podkreślił po ogłoszeniu decyzji, że zebrane dane mają pomóc wyśledzić osoby podejrzane o złamanie Voting Rights Act, czyli te, które głosują, nie posiadając obywatelstwa, co niestety się zdarza.
W taką argumentację nie wierzy wielu polityków i działaczy. Również prokurator generalny Kalifornii Xavier Becerra, który nazwał pytanie nielegalnym, motywowanym politycznie i krzywdzącym mniejszości etniczne i imigrantów. Zapowiedział też, że jest gotowy pozwać Donalda Trumpa za ten krok. - Decyzja administracji Trumpa to zagrożenie całej idei spisu powszechnego. Nieobywatele i ich rodziny, nawet już z obywatelstwem, będą bały się uczestniczyć w spisie, a to oznacza, że będzie on bardzo niekompletny - napisał prokurator Becerra w opiniach dla "San Francisco Chronicle".