Przystosowanie to jeden ze skutków nieustających zmian ewolucyjnych. Wynikają z nich także i takie przypadki, że kwiat i owad lub kwiat i inny zapylacz, są na siebie skazane. Tak się składa, że najpiękniejsze przykłady takich słodkich związków między kwitnącą rośliną a zapylającym ją ptakiem czy owadem, pochodzą z tropików. Z obszarów, gdzie motyle mają wymyślne aparaty ssące, często dłuższe niż skrzydła, a kolibry wychylające nektar z kolorowych kielichów mają długie, odpowiednio wygięte dzioby, niespotykane gdzie indziej u ptaków.
Jeden:jeden, zero:zero
Tam naprawdę wyraźnie widać, że określony gatunek ptaka jest przystosowany do korzystania z nektaru, a przy okazji i zapytania, wyłącznie jednego gatunku rośliny. I jeśli z jakiegoś powodu któryś z gatunków zanika, los drugiego także jest przesądzony. Gatunki ptaka i rośliny, motyla i rośliny, czasem nawet chrząszcza i rośliny, czy wreszcie rośliny i mrówki, bo i takie zwierzęta są zapylaczami, znikają z naszej planety parami. Jeśli z powodu karczowania lasów, środków chemicznych zatruwających glebę, czy wreszcie zmian klimatu, jeden określony gatunek storczyka o pięknych kwiatach, z roku na rok staje się rzadszy, a wreszcie zanika, owad, który go zapylał, ulega równoległej zagładzie. Po prostu nie ma się czym karmić.
Wegetacja bez pary
Przykładem takiego sparowanego przystosowania z naszego podwórka jest para trzmiel-koniczyna czerwona. Aparat gębowy trzmieli uległ ewolucyjnym zmianom, które uzależniły go od jednego tylko gatunku koniczyny: koniczyny czerwonej. Nektar z wszechobecnej koniczyny białej, porastającej zwykle pobocza szos, jest dla niego niedostępny. Obiad dla trzmiela to kępa koniczyny czerwonej. Z kolei możliwość przetrwania, poprzez wydanie nasion, to dla koniczyny czerwonej odwiedziny trzmieli. Bez nich zaniknie, skazana jedynie na wegetatywny sposób przetrwania, na dłuższą metę niewystarczający. Trzmiele w Polsce zaczęły ginąć z powodu zatrucia gleby i zmian klimatycznych, ponieważ są owadami zimującymi w ziemi. Wraz ze zdziesiątkowaniem tego gatunku, koniczyna czerwona, kiedyś nieodłączny składnik naszego krajobrazu, stała się bardzo rzadka. Związek dwóch gatunków, i to jeszcze „romantyczny”, bo przecież z jednej strony chodzi o nienasycenie, a z drugiej o zapylenie, to wybitny przykład przystosowania. Wierność wymuszona ewolucyjnie pociąga jednak za sobą podwójną stratę.