Warunki, w jakich zatrudnieni tam cudzoziemcy musieli pracować, urągały ludzkiej godności - donosi Associated Press.
Słynny "wyzwoleńczy nalot" policji imigracyjnej na ubojnię Agriprocessors zatrudniającą 389 imigrantów miał miejsce w 2008 roku, ale sprawa znalazła finał w sądzie federalnym w Cedar Rapids dopiero teraz. Na ławie oskarżonych znalazł się Hosam Amara (48 l.), który był zarządcą ubojni. I to on - zdaniem prokuratury - pozwalał na to, żeby pracujący tam imigranci byli traktowani jak niewolnicy. Co więcej, oskarżenie twierdzi, że robił to z premedytacją, gdyż wykorzystywał fakt, że zatrudnione tam osoby były nielegalnymi imigrantami i nie miały prawa do pracy. Ale on ich zatrudniał, a następnie wykorzystywał i zastraszał, że na nich doniesie.
Jak donosi AP, tuż po nalocie, aresztowaniu i usłyszeniu zarzutów zarządca szybko zbiegł do Izraela i tam ukrywał się przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości. Ale Amerykanie nie dawali za wygraną. W końcu 31 marca 2011 roku udało się go aresztować. Niemniej jednak z uwagi na to, że ma on również izraelskie obywatelsto, nie od razu można było go przetransportować do USA. W sumie batalia w tamtejszych sądach trwała aż do końca marca 2013 roku. Ale w końcu się udało. Hosam Amara jest już w Iowa i odpowie za nieludzkie traktowanie imigrantów. W sumie mężczyzna usłyszał aż 27 zarzutów - od zatrudniania ludzi nieposiadających pozwolenia do pracy, po pranie brudnych pieniędzy, zastraszanie oraz łamanie praw człowieka. Jak podaje AP, jeżeli Amara zostanie uznany za winnego wszystkich stawianych mu zarzutów, grozi mu nawet 265 lat więzienia.
None