Zawsze pozostaję harcerką

2013-11-09 13:00

Maria Bielski jest dobrze znana w polonijnym środowisku. To właśnie dzięki jej zaangażowaniu młoda Polonia poznaje prawdziwe harcerskie życie. Dziś Czytelnikom "Super Expressu" Maria Bielski opowiada, jak realizował się jej amerykański sen... Harcmistrzyni Maria Bielski do Nowego Jorku przyjechała z Krakowa, za którym w pierwszym okresie emigracji bardzo tęskniła.

Po raz pierwszy... w odwiedziny do dziadków

Przyjechałam do Stanów Zjednoczonych z mamą na wizytę do dziadków i już niespodziewanie zostałam na South Brooklynie. Bardzo, bardzo tęskniłam za ukochanym Krakowem, przyjaciółkami oraz nauczycielkami, które mimo reżimu, w jakim przyszło mi żyć w Polsce, wpoiły mi mnie miłość do Ojczyzny i wszystkiego co polskie. Jeszcze przed wyjazdem do USA należałam do harcerskiej drużyny i strasznie brakowało mi wycieczek w teren i wspólnych ognisk.

Nowy Jork był dla nas obcym, brudnym i ciasnym miastem

Rodzice ciężko pracowali, "dorabiając się" i nie było mowy o wyjazdach czy urlopach. Serdeczna koleżanka, która też przyjechała z Krakowa, ale osiedliła się na Greenpoincie, wciągnęła mnie do drużyny harcerskiej Górski Świt; drużyna ta działała przy Domu Narodowym w polskiej dzielnicy. W ten sposób dowiedziałam się, że na obczyźnie też istnieje harcerstwo pieczołowicie pielęgnowane przez wspaniałe instruktorki, które wyemigrowały do Stanów po wojnie z Anglii, Niemiec i Francji - harcmistrzynie Irenę Neumann, Jadwigę Chruściel, Helenę Boguniewicz, Ew Gierat, Felicję Ożarowską. Wpadłam w to grono jak śliwka w kompot i już nigdy nie tęskniłam, bo poznałam "pokrewne dusze", zaprzyjaźniłam się ze wspaniałymi dziewczętami, a przede mną roztoczyły się możliwości wyjazdów na biwaki obozy, na kursy i zloty, cudowne okazje do samokształcenia się, przygotowania do matury, do zdobywania stopni i do pracy z dziećmi.

Polskość dzięki harcerstwu

Rozwijając swe talenty pod opieką instruktorek wychowawczyń znalazłam sobie miejsce, które doceniam i darzę szacunkiem. W lecie 2012 r. odbyła się 47. kolonia zuchowa w Amerykańskiej Częstochowie. Jestem jedną z wielu instruktorek, które to dzieło "ciągną" od kilkudziesięciu lat. Pod moją opieką powstało kilka gromad zuchowych na Brooklynie, a moje wychowanki, zdolne młode instruktorki, prowadzą je i będą prowadzić, wychowując swoje następczynie.

W Ameryce założyłam rodzinę

Pracowałam zawodowo w szkolnictwie, tutaj wymościłam sobie gniazdko, tutaj zaangażowałam się społecznie w Zespole Ludowym Polish American Folk Dance Company, w Organizacji Kobiet Marii Skłodowskiej Curie oraz w Komitecie Parady Pułaskiego i także w Kole Polsko-Amerykańskich Nauczycielek przy Fundacji Kościuszkowskiej oraz w Parafii Matki Boskiej Częstochowskiej.

Tutaj z mężem, też emigrantem, instruktorem i działaczem polonijnym, wykształciliśmy synów, którzy także zaangażowali się w życie Polonii. Moi synowie są instruktorami harcerskimi. Czy "dorobiliśmy się" na tym amerykańskim bruku niby złotem wykładanym? Na pewno nie w sensie materialnym. Nasz dorobek to szeregi zuchów, harcerek i harcerzy wychowanym w duchu polskości i pracy dla bliźnich...

Czuwaj!

Maria Bielski, Harcmistrzyni

Zbiórki skrzatów i zuchów odbywają się przy Parafii Cyryla i Metodego, Our Lady of Guadalupe - szkoła Sienkiewicza, Matki Boskiej Częstochowskiej i św. Krzyża oraz w Domu Narodowym po zajęciach Polskich Szkół Dokształcających. Zbiórki harcerek i harcerzy mają miejsce w Domu Narodowym po południu o godz. 3, a przy parafii Our Lady of Guadalupe zbiórki harcerek organizowane są także po zajęciach szkolnych. Po wszelkie informacje proszę się zgłaszać do druhny Dzidki za pośrednictwem "Super Expressu".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają