Naćpany 49-latek w szale demolował świątynię. Los go pokarał natychmiast. Mężczyzna zginął, nadziany po upadku na świętą figurę
Czegoś takiego najstarsi mieszkańcy Tajlandii nie pamiętają! W prowincji Chon Buri doszło do niewiarygodnych wydarzeń. Jak podaje Jam Press, straszne sceny rozegrały się w pewnej świątyni buddyjskiej. Są one w Tajlandii bardzo liczne, ponieważ ponad 93 proc. mieszkańców tego kraju to buddyści, przykładowo chrześcijanie stanowią niespełna 1 proc. społeczeństwa. Świątynię w Chon Buri odwiedził znajomy pewnego mnicha. Panowie w tajemnicy przed przełożonymi niejakiego Besta... zażywali narkotyki, a konkretnie amfetaminę. Znajomy imieniem Ek najwyraźniej mocno przesadził z ilością białego proszku. Wpadł w szał!
49-latek zginął na miejscu, przebity posągiem Buddy na wylot. Mnich, który też zażywał narkotyki, został wyrzucony ze wspólnoty
Najpierw zaatakował swojego znajomego mnicha... świetlówką. Potem zaczął demolować wszystko dookoła, a przerażony Best uciekł. Na miejsce wezwano mundurowych. Policja otoczyła świątynię w prowincji Chon Buri i próbowała przekonać agresora do poddania się. W pewnym momencie wszystkie hałasy ucichły. Gdy policjanci weszli do świątyni, ujrzeli krwawe sceny... Okazało się, że podczas dewastowania wyposażenia świątyni wandal spadł z dużego posągu Buddy, nadziewając się na wystającą część drugiej, mniejszej figury. 49-latek zginął na miejscu, przebity posągiem Buddy na wylot na wysokości klatki piersiowej. Mnich, który też zażywał narkotyki, został wyrzucony ze swojej wspólnoty.