Koszmar wydarzył się w lipcu. Murlande Colin (27 l.) wyszła z domu, pozostawiając bez opieki śpiącą córeczkę. Nie wyłączyła z prądu żelazka, z powodu którego zaczęły palić się ubrania i sprzęty w domu. Okropnemu nieszczęściu udało się zapobiec dosłownie w ostatniej chwili. Mieszkanie odwiedził akurat pracownik socjalny. Poczuł silny zapach spalenizny i natychmiast wezwał pomoc. Gdy udało się staranować drzwi i dozorca wszedł do mieszkania, okazało się, że w środku mała dziewczynka krztusi się dymem!
- Leżąca na tapczanie dziewczynka była przerażona, ale żyła - relacjonowali ratownicy. - Została wyciągnięta z zadymionego mieszkania i przewieziona do pobliskiego szpitala. To naprawdę wielkie szczęście, że dziecku nic się nie stało.
Biegli potwierdzili, że pożar spowodowało pozostawienie włączonego żelazka, od którego zapaliła się odzież. Tymczasem matka zniknęła. Kobieta była poszukiwana przez policję i znaleziono ją dopiero po kilku godzinach w okolicach Cranford.