Pociąg z ciałami 298 ofiar katastrofy malezyjskiego boeinga dojechał wczoraj przed południem do Charkowa. Z Torez w obwodzie donieckim wyruszył w poniedziałek. Miał do przejechania około trzystu kilometrów. Teraz zwłoki zostaną przetransportowane wojskowym samolotem C-130 Hercules do odległego o 2,5 tysiąca kilometrów Amsterdamu, bo to z Holandii pochodziła większość ofiar. Ukraiński rząd oświadczył, że jest na to gotowy.
Tymczasem separatyści przekazali Malezyjczykom czarne skrzynki. Wicepremier Ukrainy Wołodymyr Hrojsman (36 l.) wyraził jednak obawy, że w ciągu kilku dni, jakie minęły od ich znalezienia, nagrania mogły zostać celowo uszkodzone przez rosyjskie służby. Separatyści nie tylko oddali skrzynki, ale też... przyznali się do zestrzelenia maszyny. Jeden z nich anonimowo wyznał "Corriere della Sera", że dowódcy kazali celować w boeinga, mówiąc podwładnym, że to wojskowy samolot transportowy z Ukrainy. "Szukaliśmy załogi na spadochronach i znalazłem ciało dziewczynki, która nie miała nawet pięciu lat. Zrozumieliśmy, że to był samolot cywilny. To było straszne" - przyznał separatysta. Oficjalnie terroryści wciąż utrzymują, że to siły ukraińskie zestrzeliły boeinga.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail