Zeznania złożone w poniedziałek przez świadków zdarzenia są sprzeczne z zeznaniami czterech funkcjonariuszy, którzy użyli wobec Polaka paralizatrów, oraz poprzednich świadków. Policjanci twierdzili, że Dziekański był w stanie delirycznego podniecenia i doświadczał zespołu odstawienia alkoholu. Również późniejszy raport koronera wskazywał, że Polak wykazywał objawy chronicznej choroby alkoholowej. Jednak w chwili śmierci w jego organizmie nie było alkoholu ani narkotyków.
Tymczasem poniedziałek celnicy twierdzili, że Dziekański zachowywał się normalnie. - Nie było nic w jego działaniach, co wzbudzałoby we mnie jakiekolwiek obawy - mówiła celniczka Kelly McKenzie.
- To zrozumiałe, że był nieco sfrustrowany i niespokojny - powiedziała przedstawicielka służb imigracyjnych Juliette Van Agteren. - Nie czuł się dobrze, ponieważ chciało mu się pić. Prawdopodobnie był głodny - dodała. Polak zaczął rzucać meblami wkrótce po tym, jak Van Agteren podbiła mu dokumenty pobytowe. Prawdopodobnie zdenerwowała go nieobecność matki.
Z kolei kierowniczka zespołu celników Alexandra Curry powiedziała, że wiedziała o tym, że członkowie rodziny Dziekańskiego dzwonili, próbując go odnaleźć. Jak zeznała, fuunkcjonariusze mieli złapać Polaka i zaprowadzić go do rodziny. Czterech policjantów przyznało się do użycia paralizatora po tym, jak imigrant zaczął się zachowywać "niepewnie". Nie postawiono im jednak żadnych zarzutów.