- Walka o marzenia tych młodych imigrantów trwa ponad dziesięć lat. Dream Act jako ustawa był zgłaszany wielokrotnie i niestety za każdym razem przepadał. Teraz jest realna szansa, że nie będzie to już jakieś odległe marzenie - powiedział "Super Expressowi" Javier Valdes z Make the Road New York, organizacji walczącej o prawa imigrantów. - Szanuję bardzo to, że politycy w Waszyngtonie przyjrzeli się losom i sytuacji tych młodych ludzi i postanowili uprzywilejować ich w tym projekcie. Nie zapominajmy, że większość tych młodych imigrantów przybyła do Ameryki jako małe dzieci. To ich rodzice zadecydowali za nich o ich losie. Nie można ich winić, bo chcieli dla nich lepszego życia - dodaje Valdes.
Przypomnijmy, że stworzona przez tzw. Gang of Eight ustawa imigracyjna stwarza drogę do legalizacji pobytu milionom imigrantów. Nie jest to ścieżka usłana różami... Mówiąc w skrócie - większość osób będzie musiała nauczyć się angielskiego, zapłacić kary, zaległe podatki, przejść pozytywnie sprawdzanie przeszłości kryminalnej, utrzymać ciągłość zatrudnienia i w sumie czekać 13 lat na możliwość legalizacji pobytu w USA.
Ale młodzi imigranci - a dokładnie ci, którzy przebywali w Stanach od 31 grudnia 2011 roku i przekroczyli granicę przed ukończeniem 16. roku życia oraz ukończyli w USA szkołę średnią bądź zdali GED - będą potraktowani inaczej. Osoby te będą miały szansę na uzyskanie zielonej karty w pięć lat. Co więcej, projekt zakłada, że będą zwolnieni z kar finansowych. W ustawie zapisano również, że młodzi imigranci, którzy zostali deportowani w okresie do 2012 roku - tylko z powodu nielegalnego pobytu - będą mieli szansę na ponowny wjazd do USA i staranie się o legalizację w ramach reformy imigracyjnej.
Z kolei demokratyczny senator z Connecticut Richard Blumenthal zaproponował zapis, który pozwoli wszystkim "marzycielom" (Dreamers) zgłaszać się do amerykańskiej armii i już po roku służby będą mogli uzyskać obywatelstwo.