Zmarł pierwszy zdiagnozowany w USA pacjent zarażony ebolą

2014-10-09 13:53

Pomimo intensywnego, choć późnego leczenia, pierwsza osoba, u której w Stanach Zjednoczonych zdiagnozowano wirusa ebola, zmarła wczoraj w amerykańskim szpitalu.

Thomas Eric Duncan, Liberyjczyk, który przyleciał do Ameryki 20 września, nie wykazywał początkowo żadnych objawów zarażenia. Mężczyzna poczuł się źle dopiero kilka dni później.

Rząd federalny ogłosił, że w celu powstrzymania rozprzestrzeniającej się choroby, władze USA nakazały celnikom i pogranicznikom na pięciu amerykańskich lotniskach, na które najczęściej przylatują podróżni z Afryki Zachodniej, wzmożoną obserwację wszystkich osób przybywających do kraju.

Duncan przebywał w jednym z apartamentów w Dallas, kiedy zaczął wykazywać objawy choroby. Wraz z nim przebywała tam matka jego dziecka oraz trzy inne osoby. Wszyscy zostali poddani kwarantannie na czas inkubacji śmiertelnego wirusa.

Informację o śmierci mężczyzny przekazał kobiecie pastor z kościoła, do którego ona należy.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Pastor George Mason, Wilshire:
Zareagowała tak, jak zareagowałby każdy: jest w wielkim szoku i w głębokim smutku.
Stanowi urzędnicy ds. służby zdrowia powiedzieli, że zgodnie z procedurami, ciało Duncana zostanie skremowane.

Pastor George Mason, Wilshire:
O tym, co się stanie z jego prochami będziemy rozmawiać, kiedy zostaną one przekazane najbliższym krewnym.

W Dallas i okolicy nie słabnie zaniepokojenie związane z obecnością wirusa ebola. Mówi się, że zastępca szeryfa, który wszedł do mieszkania, gdzie przebywał Duncan, wykazuje objawy podobne do tych, jakie występują w wyniku zarażenia się ebolą. Mężczyznę przewieziono na oddział intensywnej terapii szpitala we Frisco w Teksasie.

Zobacz: EBOLA coraz bliżej Polski!

Mark Piland, komendant straży pożarnej:
Mężczyzna zeznał, że przebywał w apartamencie w Dallas, w którym mieszkał Liberyjczyk zarażony wirusem ebola. Miał też pewien kontakt z członkami rodziny zmarłego. Chciałbym jednak bardzo mocno podkreślić fakt, że nie miał on żadnego bezpośredniego kontaktu z chorym.

Komendant straży pożarnej we Frisco dodał też, że fakt przyjęcia do szpitala zastępcy szeryfa jest wydarzeniem o niewielkim ryzyku. Uważa jednak, że zachowanie podstawowych środków bezpieczeństwa jest w tej sytuacji konieczne i nieuchronne.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki