Gdy grupa fotografów amatorów ruszyła pod koniec lipca w plener pstrykać piękne zdjęcia, nie przewidywali, jak koszmarne wspomnienia będą się wiązać z tą eskapadą. W pewnym momencie weszli oni do starego spichlerza, w którym dokonali makabrycznego odkrycia. Mężczyzna był nagi, zakneblowany, z rękami związanymi z tyłu. Ciało było w trudno dostępnym miejscu, w zalanym w szybie windowym.
Zobacz: Nowa nauczycielka w szkole wywołała burzę. Jej monstrualnie wielki biust to niejedyny problem!
Przybyli na miejsce funkcjonariusze początkowo założyli, że w spichlerzu mogło dość do morderstwa. Przez kilka tygodnia szukano więc wszelkiego rodzaju śladów, które mógł pozostawić sprawca. W akcji brały udział psy tropiące i nurkowie. Ostatecznie nie znaleziono jednak żadnych dowodów na to, że 25-latek został zamordowany. Wówczas zdecydowano się jednak skierować śledztwo na zupełnie inne tory. Prowadzący sprawę prokuratur ujawnił, że w jego opinii mogło dojść do nieumyślnego spowodowania śmierci 25-latka.
Sprawdź również: Mieli świętować 54. rocznicę ślubu. Wjechali na zalaną drogę i utopili się w aucie!
Według ustaleń "Bilda" do śmierci doszło... w trakcie seksu, na co wskazywać miał m.in. sposób, w jaki związano 25-latka. Miał on być bardzo charakterystyczny. - Nie jest to niczym niezwykłym w bondage (praktyka seksualna, polegająca na krępowaniu jednego z partnerów za jego zgodą - red.) i sado-maso - napisano. Samego mężczyznę udało się natomiast zidentyfikować po tatuażach, które miał na ciele. Wyszło na jaw, że był pracownikiem seksualnym, co dodatkowo sprzyja teorii śledczych, jakoby w trakcie intensywnych igraszek coś poszło nie tak, a drugi mężczyzna, korzystający z usług 25-latka, spanikował i uciekł.