Szef rządu powinien darować sobie grubiańskie, publiczne pyskówki, ale wyjątkowo namolny dziennikarz wyprowadził go z równowagi. Rocco Carlomagno zachowywał się jak prostak spod budki z piwem, ale żeby premier dał się wciągnąć w jego ordynarne zaczepki to już szczyt wszystkiego!
Patrz też: Nerwy pod kontrolą
A zaczęło się całkiem niewinnie. Berlusconi zwołał konferencję prasową, by przedstawić kandydatkę do partyjnych wyborów regionalnych w Lazio, Renatę Polverini. Tłum dziennikarzy rzucił się do zadawania pytań premierowi. Prym w grupie wiódł niezależny reporter Rocco Carlomagno, który nie czekając na swoją kolejkę zaczął krzyczeć co ma do powiedzenia.
Próby przywołania go do porządku nie skutkowały, więc do akcji wkroczył sam Berlusconi. Nazwał dziennikarza „łajdakiem”. Dodał przy tym, że jest żałosny i patrząc rano lustro na pewno psuje sobie cały dzień.
Premier Włoch kipiał ze złości. Emocje poniosły też ministra obrony Ignazio La Russę (63 l.), który zaczął ubliżać Rocco, a potem chwycił go za ubranie i wyrzucił z sali. Dziennikarz zachował się skandalicznie, ale Berlusconi wcale nie był lepszy.