Jeszcze kilka dni temu Josua Hutagalung (33 l.) był zwykłym właścicielem warsztatu wytwarzającego trumny. Mieszkańcowi Indonezji nawet się nie śniło, że mógłby zostać milionerem. A jednak tak się stało. Tego niezwykłego dnia Josua kończył właśnie kolejną trumnę, gdy nagle całą miejscowością Kolang na Sumatrze wstrząsnął potężny huk! Coś spadło prosto na dach 33-latka, przebiło go i wbiło się w werandę. Zaszokowany Josua pobiegł sprawdzić, co to takiego. Znalazł na swojej podłodze ciężki, gorący kamień... - Od razu pomyślałem, że to pewnie meteoryt - wspomina Indonezyjczyk.
Na szczęście zamiast wyrzucić znalezisko, zainteresował się jego wartością. Eksperci oszacowali, że szczęście 33-latka było podwójne. Bo nie dość, że tak dorodny okaz, ważący ponad dwa kilogramy, jest wiele wart sam w sobie, to jeszcze ten konkretny należy do ekstremalnie rzadkiej odmiany, ma 4,5 miliarda lat i jest wart około 7 milionów złotych. Josua Hutagalung stał się więc milionerem w ciągu sekundy. - Telefony się urywają, wszyscy chcą kupić mój meteoryt - mówi 33-latek. Jak mówi, zdarzenie uznaje za dobry znak z nieba, ponieważ ma już trzech synów, a marzy o córce i przybycie meteorytu może zwiastować jej rychłe narodziny. Mężczyzna chce sfinansować budowę kościoła w swojej miejscowości w podzięce za kosmiczną mannę z nieba.