Pan młody wypowiedział słowa przysięgi małżeńskiej. Po 10 minutach już nie żył. Tragedia po ślubie w USA
To był najpiękniejszy dzień w życiu Johnnie Mae Davis, zanim stał się tym najgorszym. Amerykanka z Omaha w amerykańskim stanie Nebraska poszła do ślubu ze swoim wieloletnim przyjacielem, Toraze Davisem (+48 l.). On był ubrany w elegancki garnitur, ona miała na sobie widowiskową, czerwoną suknię ślubną. Stanęli na ślubnym kobiercu i bez słowa zawahania kolejno wypowiedzieli sakramentalne "tak". Jednak wielkie emocje niestety fatalnie wpłynęły na stan zdrowia pana młodego... Zaledwie dziesięć minut po wypowiedzeniu przysięgi małżeńskiej, gdy wszyscy goście szykowali się już na huczne wesele do białego rana, Toraze Davis nieoczekiwanie stracił przytomność...
"Był taki szczęśliwy". Radość w jednej chwili zmieniła się w rozpacz i łzy
Wszyscy goście rzucili się na ratunek, ktoś wezwał karetkę. Ale po paru sekundach pan młody już nie żył. Ratownicy medyczni mogli niestety już tylko stwierdzić zgon. Jak wykazała sekcja zwłok, przyczyną tak nagłej śmierci był zakrzep krwi. Mężczyzna zmarł godzinę od rozpoczęcia ceremonii i 10 minut od przysięgi małżeńskiej na oczach świeżo poślubionej panny młodej, a także swoich dzieci, rodziców i przyjaciół. „To był najszczęśliwszy dzień w życiu Toraze. Mogłam po prostu zobaczyć uśmiech na jego twarzy i to, jaki był szczęśliwy” – mówi dla "New York Post" załamana Monica Miller, przyjaciółka zmarłego.