Ojciec zostawił dwuletnią córkę w gorącym samochodzie i poszedł do domu grać w gry na konsoli. Dziecko nie przeżyło
Kiedy nadchodzi lato, a wraz z nim gorące dni, niestety nieodmiennie w mediach polskich i światowych zaczynają pojawiać się doniesienia o takich tragediach. Dzieci i zwierzęta zostawiane w rozgrzanych, zamkniętych samochodach przez pomyłkę lub w wyniku niewiedzy na temat skutków takiego działania giną każdego roku. Do kolejnej takiej tragedii doszło w amerykańskiej miejscowości Marana w stanie Arizona, w rodzinie z trójką małych dzieci. Feralnego dnia, tydzień temu, Christopher Scholtes (37 l.) podjechał pod dom samochodem z dwuletnią córką Parker. Zaparkował auto, włączył klimatyzację i wszedł do budynku. Śpiące dziecko zostało w pojeździe, choć mężczyzna wiedział, że klimatyzacja wyłączy się automatycznie po pół godzinie. Zapewne obiecywał sobie, że wróci po dziecko właśnie po takim czasie, a tymczasem pogra w gry na konsoli, jednak potem zapomniał o bożym świecie. Zaczął grać i nie wiadomo kiedy minęło kilka godzin. Tymczasem dwuletnia Parker siedziała zamknięta w aucie na pełnym słońcu, przy temperaturze 42 stopni Celsjusza.
„Kochanie, przepraszam! Jak mogłem to zrobić? Zabiłem nasze dziecko. To nie może być prawda"
Po południu do domu wróciła matka dziecka, lekarka pracująca w szpitalu jako anestezjolog. Spytała męża, gdzie jest córka. Niestety, dziecko było już nieprzytomne. Uznano je za zmarłe w tym samym szpitalu, w którym pracuje Erika Scholtes. Mężczyzna początkowo twierdził, że dziecko siedziało w aucie o wiele krócej, niż faktycznie, ale monitoring nie pozostawił wątpliwości w kwestii tego, iż Christopher Scholtes mija się z prawdą. Odpowie za swój czyn jak za zabójstwo. Daily Mail cytuje SMS-y, jakie wymieniali małżonkowie po dokonaniu tragicznego odkrycia. „Mówiłam ci, żebyś przestał zostawiać ich w samochodzie, ile razy ci to mówiłam. Straciliśmy ją, była idealna” - pisała żona ze szpitala. „Kochanie, przepraszam! Jak mogłem to zrobić? Zabiłem nasze dziecko. To nie może być prawda" - odpisał mąż.